indywidualne treningi pod okiem profesjonalnego trenera sportowego

Koszyk

Sprawdź koszyk

Email

bieganie@pawkorunner.pl

Cel na październikowy półmaraton w Eindhoven był tylko jeden – atak na wynik uzyskany w roku 2022 1:33:50 na tej samej tarasie.
Przygotowania do startu zaczęliśmy w połowie czerwca na 17 tygodni przed startem po długim okresie wymuszonego roztrenowania przez kontuzje mięśnia dwugłowego. W pierwszych tygodniach skoncentrowaliśmy się na budowie bazy tlenowej, treningach wzmacniających oraz pracy z fizjoterapeutą nad mięśniami dwugłowymi, które to często nie wytrzymywały obciążeń. Na przełomie lipca i sierpnia zaczęliśmy pracować nad poprawą prędkości biegu i wytrzymałości tempowej.

Na dwa tygodnie przed startem zaplanowaliśmy start kontrolny na 10km, gdzie chciałem zejść poniżej 40 minut. Życie jednak pokrzyżowało plany i 4 dni przed planowanym startem na 10km doznałem kontuzji kości piętowej. Prześwietlenie nie wykazało złamania, ale opuchlizna i ogromny ból uniemożliwiał mi chodzenie, a co dopiero bieganie. Po 12 dniach na 6 dni przed startem w półmaratonie wróciłem do delikatnego biegania bez większego obciążania stopy. Mimo obawy przed poważniejszą kontuzja postanowiłem rzucić rękawice wyzwaniu i wystartować w półmaratonie.

Do biegu stanąłem skoncentrowany na celu. Pierwsze kilometry utrzymywałem prędkość 4,12min/km. 10 km pokonałem w czasie 42 minut ustawiając tym samym swój rekord czułem się silny. Po 12km pojawił się delikatny dyskomfort w lewej stopie i zaczęły łapać mnie krótkie skurcze w lewej łydce. Postanowiłem delikatnie zwolnić skracając krok, aby problemy się nie pogłębiły. Po redukcji tempa biegło mi się ciężko nie mogłem odnaleźć optymalnej prędkości. Finalnie bieg ukończyłem w czasie 1:31:16 – 4,19min/km.

Szczęśliwy, ale z nutką niedosytu wiedząc, że tego dnia stać było mnie na więcej. Wynik z poprzedniego roku poprawiłem o 2 minuty 24 sekundy. Miesięczny kilometraż w przygotowaniach oscylował między 160, a 180 kilometrów miesięcznie, przy 5 treningach biegowych w tygodniu. Ponadto dwa treningi FBW na siłowni, jeden trening wzmacniający oraz w każdą sobotę godzinna sesja rozciągania i rolowania. Okres przygotowań przypadł na ciężki okres w moim życiu po mimo wielu przeciwności losu i niezrealizowania wszystkich założeń treningowych udało się osiągnąć postawiony cel.

Po udanym starcie w półmaratonie przyszedł czas na debiut na królewskim dystansie, spełnienie marzeń, sprawdzenie siebie i swoich słabości. Wybrałem start w Anglii na torze wyścigowym GP Oulton Park pod koniec listopada. 7 tygodni po starcie w półmaratonie. Po kilkudniowej przerwie regeneracyjnej przeszliśmy do przygotowań do maratonu. Objętość treningowa wzrosła poprzez wydłużenie dystansu rozbiegań oraz interwałów, natomiast zmniejszeniu uległo tempo biegu na treningach oraz liczba  jednostek treningów biegowych z 5 do 4 w tygodniu. Miesięczny kilometraż wyniósł 190km i 210km.

Bardziej skupiliśmy się na pracy w strefach tlenowych.  Na tydzień przed maratonem zaplanowaliśmy start w NN Zevenheuvelenloop w Nijmegen na dystansie 15km aby przetrzeć mocniej nogi przed docelową imprezą. Celem było przebiec dystans w tempie 4,30min/km. Uzyskany wynik to 01:06:40 4,25min/km. Do Anglii poleciałem 6 dni przed startem w maratonie aby ostatnie treningi wykonać w terenie górskim, mając na uwadze fakt, że trasa maratonu będzie wymagająca z sumą przewyższeń 300 metrów. Moim celem jaki sobie postawiłem było ukończyć maraton bez kontuzji w czasie poniżej 190 minut. Z racji debiutu do biegu stanąłem pełen obaw. Nie wiedząc jak mój organizm zachowa się  podczas tak długiego wysiłku na tak wysokiej intensywności ale również pełen entuzjazmu gdyż właśnie spełniało się moje marzenie, głupio rzucone hasło „o maratonie” przerodziło się z marzenia w cel następnie w ogromną pasję do biegania a teraz stawało się faktem. Bieg rozpocząłem szybciej niż planowałem ½ dystansu pokonałem w  1:33:00 4,24 min/km czułem się bardzo dobrze. Zdając sobie sprawę, że mogę nie wytrzymać tempa zwolniłem. Przez następne 10 km utrzymywałem średnie tempo 4,35 min/km. Na 32km pojawiły pierwsze skurcze w łydkach, nie mogłem utrzymać tempa na podbiegach. Tak naprawdę maraton rozpoczął się dopiero teraz. Na 37km rozpoczęła się walka z samym sobą. Nogi i głowa mówiły żeby się zatrzymać ale mimo wszystko biegłem do samego końca. Na ostatnich kilometrach zostawiłem serducho na trasie. Do mety dobiegłem w czasie 03:16:14 średnie tempo 4,39 min/km. Wolniej o 6 minut niż postawiony cel na początku roku aczkolwiek cel obarczony był dużym ryzykiem ze względu na trudność trasy, suma przewyższeń na trasie wyniosła 300m na które to nie byłem przygotowany. Nie spodziewałem się że tyle bólu sprawią mi ostre podbiegi. Z perspektywy czasu wiem, że zawiodła również taktyka żywieniowa za mało węglowodanów przyjąłem podczas biegu. Spełnienie marzenia ukończenia maratonu warte było każdej cenny, każdego cierpienia.