indywidualne treningi pod okiem profesjonalnego trenera sportowego

Koszyk

Sprawdź koszyk

Email

bieganie@pawkorunner.pl
To mój drugi start w tych zawodach. Czy uda się poprawić wynik? Plan mocno optymistyczny jak na moje obecne możliwości to 1:50 h. Taki realny, co nie znaczy łatwy to 1:55h. I ten wynik mnie już ucieszy. To poprawa o 5 min w stosunku do poprzedniego roku.
W dniu startu staję więc obok Zajączka z balonikiem 1:50, bardziej żeby siebie motywować. Pytam, z jakim tempem startuje. 5,13. I już wiem, że jak na początek, to dla mnie może być za szybko. Ważne, żeby nie spalić się na wstępnie, bo wtedy już po zawodach.
Ruszamy w wyśmienitych nastrojach, każdy ze swoim planem. Pogoda niezła, nie ma upału.
Zaczynamy od prostej, potem z górki. Zerkam na zegarek, tempo 4,30. Co ja mówiłam o tym spalaniu? Ok, z górki, ale nie szarżuj. Znowu prosta i podbieg. Pierwsze podbiegi połykam na luzie. Atmosfera na trasie super. Strefy kibica prześcigają się w pomysłach. Są bramki mocy, muzyka, jest kolorowo. Na trasie, ludzie wystawiają na balkonach kolumny i puszczają nam energetyczne kawałki. Nawet jedna starsza pani wyszła i tłukła pokrywkami zagrzewając nas do biegu. Kilometry umykały aż miło. Tempo zgodnie z planem.
16 km i zbliżamy się do największego i najdłuższego podbiegu. Tempo nieco spada pod koniec. Już blisko. Jeszcze tylko Park pod Żyrafą, małe kółko wokół stawu i ostatnia prosta do stadionu, gdzie jest meta.
Cały czas staram trzymać tempo pomimo pojawiającego się już zmęczenia. Ostatni kilometr i czuję, że zbierają mnie mdłości. Nie teraz, jeszcze nie! GŁOWA, jeszcze chwilę, daj spokój, wytrzymaj.
I jest! Stadion. Ostatnie 300m. Wpadam na metę. 1:45 na zegarku. Yes! Dałam radę. Teraz można cieszyć się chwilą.